Tak jak w temacie. Jak długa była wasza najgrubsza pochłonięta książka? (Chodzi o jeden egzemplarz/tom/część)
Jeżeli chodzi o mnie, to dotychczas George R. R. Martin - Starcie Królów 869 stron
Za nic w swiecie nie pamietam ile to bylo stron, ale byly calkiem grube.
Trylogia (wszystkie 3 czesci byly zebrane w jednej ksiazce) i Wladca Pierscieni (rowniez wszystkie 3 czesci w jednej ksiazce) Hory Portier i Zakon Feniksa
Ojciec Chrzestny wszystkie części ale to był e-book nie wiem ile będzie miał stron ale z 800?
K.Follet - Świat bez końca, bodajrze 1064 strony, ale warto było.
Nie wiem, ale około chyba 980 chyba..
Ile stron, to szczerze powiedziawszy nie wiem, ale chyba taką najgrubszą była któraś z trylogii Millenium. Myślę, że było to około 1000 stron.
Około tysiąca, czyli mieszczę się w średniej
Dla mnie najgrubszą książką był Harry Potter i Zakon Feniksa
Prawie 1000 stron
Wow! Myślałam, że te Pottery to takie po 400 stron max