Nie nazwałabym tego dietą, ale rujnowaniem sobie zdrowia. Owszem, podobno jakieś kilogramy się traci, ale razem z nimi wszystko się sypie, bo tasiemiec to przecież pasożyt. Nie rozumiem, jak można sobie z premedytacją zafundować coś takiego. Wydaje mi się, że takie osoby kwalifikują się do badań psychiatrycznych i nie jest jakaś moja złośliwość, ale naprawdę coś jest nie tak, jeżeli ktoś postanawia sobie hodować w swoim ciele pasożyta.